ROZDZIAŁ 17 ♥
-Kochanie, co się stało w sali Louisa? -zapytała opiekuńczym głosem. Podniosłam zapłakane oczy, właściwie nie wiedziałam dlaczego płaczę, dlatego, że Louis gadał o Olivii jakby mu się podobała, czy dlatego, że Louis nic nie pamięta i dlatego podoba mu się Olivia..chyba przez to wszystko zaczęłam płakać co nie zmienia faktu, że podoba mu się Olivia! Patrzy na nią tak jak na mnie kiedyś, Boże czuję się tak strasznie.. Podsumowując od jakiś około dwóch miesięcy płaczę tylko i wyłącznie z powodu Louisa. Znowu się zamyśliłam, Jessie strzyknęła mi palcami przed nosem. -Pytałam o coś! -przypomniała.
-Nic się nie stało u niego w sali. Po prostu płaczę... z przemęczenia. -skłamałam. Jessie chcąc lub nie chcąc mi uwierzyła. Przytuliła mnie strasznie mocno, aż zabrakło mi tchu.
-Dziękuję. -powiedziałam cicho.
-Mi? Za co? -zapytała zdziwiona.
-Za to, że jesteś.. za wszystko. Dziękuję.. -powiedziałam ostatni raz po czym położyłam się spać. Byłam zmęczona, Jessie chyba poszła jeszcze do Joey'a, natomiast ja po jakichś pięciu minutach odpłynęłam do krainy Morfeusza.
~*~
Obudziłam się po jakiejś godzinie. Zaczęłam zastanawiać się czy Jess jest jeszcze u nas. Postanowiłam to sprawdzić. Wstałam z łóżka i szybko przebrałam się w TO. Uczesałam od nowa włosy, ponieważ zdążyły się już nieźle poplątać. Po wykonaniu wszystkich czynności, które miały mnie chociaż trochę przybliżyć do wyglądu człowieka wyszłam ze swojego pokoju i skierowałam się do pokoju mojego brata. Tak jak myślałam zastałam tam Joey'a i Jessie rozmawiających o czymś i wpatrujących się w swoje oczy.
-Hej wam. -powiedziałam.
-O! Hej Rose, już wstałaś? -zapytała Jessie.
-Taak, nie mogłam spać. Nie będę wam przeszkadzać. -powiedziałam i miałam zamiar wychodzić.
-Nie przeszkadzasz nam. Prawda Joey? -powiedziała Jessie i spojrzała na Joey'a, który nie był zadowolony z tego, że im przerwałam. Nie odzywał się przez dłuższą chwilę, w końcu Jess uderzyła go w ramię i spojrzała na niego znacząco. Odchrząknął.
-Jasne, nie przeszkadzasz. -powiedział. Zaśmiałam się tylko.
-I tak muszę iść, chcę porozmawiać z Olivią. -powiedziałam i zamyśliłam się.
-Rose, możemy porozmawiać? -zapytała Jessie. Przytaknęłam i wyszłam z pokoju Joey'a, po chwili dołączyła do mnie Jess.
-O czymś chciałaś porozmawiać?
-Rose, posłuchaj. Wiem, że chcesz dobrze.. ale uważam, że nie powinnaś się wtrącać w sprawy Olivii i Zayna. -powiedziała uważając, żeby mnie nie zdenerwować. Wywróciłam oczami.
-Jessie wiem. Ale nie spocznę póki nie dowiem się dlaczego Olivia go odtrąca. To nie jest wtrącanie się, to pomoc. -powiedziałam. Jessie spojrzała na mnie i pokręciła głową.
-Nie Rose, to nie jest pomoc. -odpowiedziała. Czułam jak narasta we mnie złość. Nie chciałam się pokłócić z Jess, nigdy taka nie byłam, nigdy się nie kłóciłyśmy.
-Tylko z nią porozmawiam! Przecież nie będę jej nakłaniać, żeby była z Zaynem. -powiedziałam.
-Nie będziesz? A może właśnie o to ci chodzi? -spojrzała na mnie podejrzliwie. Teraz wcześniej gromadzona złość wybuchła we mnie.
-Co?! -krzyknęłam.
-Przecież jeśli Louis zobaczy, że Olivia jest zakochana w Zaynie odpuści sobie. Widać jak na nią patrzy, ona mu się podoba Rose. A ty nie możesz tego znieść, nie możesz znieść tego, że zeszłaś na drugi plan, że już nie obchodzisz Louisa. -moje zdenerwowanie podniosło się do maksimum, uważałam żeby przyadkiem czegoś nie rozwalić. Zaczęłam nerwowo tupać nogą.
-Słucham?! To niedorzeczne, w ogóle o to mi nie chodzi! Jak możesz tak mówić i uważać się za moją przyjaciółkę! Chcę z nią tylko porozmawiać i dowiedzieć się o co chodzi z Zaynem, a tobie nic do tego! -krzyknęłam sfrustrowana. Nie chciałam tak na nią naskoczyć, ale mnie zdenerwowała. Właściwie w jej słowach było trochę prawdy, chciałam przekonać ją do Zayna, aby Louis się w niej nie zakochał, ale nie tylko o to mi chodziło.
-Stwierdzam tylko fakty! -krzyknęła.
-Chyba sobie zmyśliłaś te fakty, a teraz mnie nie wkurzaj, mam już dużo problemów! -Jess spojrzała na mnie, w jej oczach widać było smutek-zraniłam ją. Od razu poczułam wyrzuty sumienia. -Jessie przepraszam. Nie chciałam tego powiedzieć.
-Ale powiedziałaś i to wystarczy. -Jessie ostatni raz na mnie spojrzała po czym wróciła do pokoju Joeya i wzięła swoją torebkę. Potem wyszła z naszego domu, próbowałam ją zatrzymać, ale nie słuchała. Ta kłótnia była tylko i wyłącznie moją winą, gdyby Jessie powiedziała do mnie coś takiego też by mi było smutno. Postanowiłam dać jej trochę czasu.
Po chwili ze swojego pokoju wyszedł Joey, podszedł do mnie.
-Coś ty jej do cholery nagadała?! -krzyknął.
-Ojeju! Pokłóciłyśmy się i tyle. -powiedziałam.
-Pokłóciłyście się?! I to tylko dlatego Jessie tak szybko wyszła z naszego domu?!
-Powiedziałam jej coś... nie miłego. -skrzywiłam się na wspomnienie tej chwili. Joey spojrzał na mnie pytająco. -Oj wybuchłam i nie wiedziałam co mówię. Przeproszę ją i będzie tak jak dawniej.
-Rose, ty nie widzisz co ze sobą robisz.
-Słucham?!
-Robisz z siebie ofiarę, wszyscy mają ci współczuć i latać wokół ciebie na paluszkach. Nie patrzysz na innych.
-Co?! Cały czas się czymś przejmuję! Na przykład tym, że Louis stracił pamięć i teraz mnie nie pamięta, albo tym, że Olivia i Zayn się pokłócili i teraz Lou myśli, że ma szansę u Olivii i ma mnie gdzieś. Ja się przejmuję wieloma rzeczami.
-Rose jesteś egoistką. -powiedział Joey. Zaniemówiłam, co on właśnie powiedział? Ja egoistką?! Co mam poradzić na to, że właśnie przechodzę piekło. Po chwili się otrząsnęłam.
-Ja egoistką?! Rozumiem, że teraz wszyscy przeciwko mnie! Super, dziękuję ci.
-Rose...
-Wszystko już powiedziałeś. Żegnam.
-Ale gdzie ty idziesz?!
-Gdzieś gdzie będę mogła być sama! -powiedziałam i wyszłam z domu. Chyba się stąd wyprowadzę, nie z miasta.. z domu. Znajdę sobie jakieś mieszkanie, nie chcę mieszkać z rodzicami ani z Joey'em. Usamodzielnie się..
Szłam już jakieś dobre pół godziny bez celu, w końcu zdecydowałam się napisać sms-a do Olivii. Wpisałam którki tekst z prośbą o spotkanie i nacisnęłam przycisk wyślij. Odpowiedź dostałam po jakichś dziesięciu minutach. Momentalnie się uśmiechnęłam-zgodziła się ze mną spotkać. Ale zaraz, nie wiem gdzie i kiedy. Postanowiłam do niej zadzwonić. Szybko wybrałam jej numer w kontaktach i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Cześć Olivia.
-O, hej. -powiedziała. Wzięłam wdech i zaczęłam mówić.
-Chciałam się zapytać kiedy mamy się spotkać. -powiedziałam. W słuchawce zapadła cisza. -Może jutro? -zapytałam.
-Przepraszam, ale jutro nie mogę, muszę być w.. -urwała. Czy ona coś ukrywa?
-Gdzie musisz być? -zapytałam nie dając za wygraną.
-Nigdzie. -odpowiedziała zdenerwowana.
-Olivia, posłuchaj. Wiem, że nie znamy się długo, ale mi możesz ufać. Jeśli nie chcesz abym komuś powiedziała będę milczeć, ale naprawdę musimy się spotkać.
-No dobrze, spotkajmy się jutro o 12:00 w szpitalu. W tym gdzie leży Louis. Będę tam. -powiedziała. To tylko tam miała zamiar iść? Żeby odwiedzić Louisa? Nie ma tu nic do ukrywania.. chyba, że on się jej podoba! Jeśli tak to... nie no muszę się uspokoić, jestem aż za bardzo zazdrosna.
*Z perspektywy Olivii*
Cholera, trochę się wygadałam. Ale chyba mogę ufać Rose. To dobra dziewczyna, powiem jej jutro prawdę. Powiem jej dlaczego nie mogę być z Zaynem, a może raczej nie chcę.
Resztę dnia przesiedziałam w domu oglądając telewizję i sprzątając. Denerwowałam się przed jutrzejszym dniem, przecież tak długo ukrywałam się z chorobą. Odtrąciłam od siebie wszystkich, a teraz gdy znowu poznałam fajnych ludzi nie chcę tego samego, wole żeby nie wiedzieli o mojej chorobie niż żeby się nade mną litowali. Rose się dowie, ale na tym się skończy, jeśli komuś wyjawi to co jej jutro powiem chyba ucieknę z Londynu. Nie chyba, napewno. No cóż nie będę się teraz zamartwiać tylko poczekam do jutra.
~*~
Obudziłam się o około 9:00. Jak zwykle wstałam i przygotowałam rzeczy do ubrania. Poszłam do łazienki wziąć prysznic i zrobić makijaż po czym wróciłam do sypialni aby założyć wcześniej przygotowane ciuchy. Schodząc na dół do kuchni sprawdzałam w telefonie czy nikt nie napisał albo nie zadzwonił-tak jak się spodziewałam zero wiadomości. Nikt się mną nie przejmuje, ale tego właśnie chciałam. Właściwie w Londynie nie mam nikogo poza Rose i chłopakami, rodzice nie żyją, a babcia została w naszym rodzinnym mieście. Mój ostatni chłopak-Jason zostawił mnie gdy dowiedział się o mojej chorobie. Smutne, ale prawdziwe, uznał, że woli teraz cierpieć niż później, bo i tak mnie straci, a chce dziewczyne a nie trupa. W ogóle mnie nie wspierał, nie powiedział "Kochanie, będzie dobrze wyzdrowiejesz zobaczysz". Po rozstaniu z nim odtrąciłam od siebie wszystkich znajomych, nie wiedzieli że jestem chora dopóki nie rozstałam się z Jasonem. Teraz jestem, a właściwie byłam sama, bo pojawił się Zayn. Zawrócił mi w głowie, czułam się przy nim jak nowonarodzona, szczęśliwa i przede wszystkim przy nim nie czułam się chora. Ale gdy tylko próbował mnie pocałować nie wytrzymałam, tak-boję się, że będzie tak samo jak z Jasonem. Boję się miłości, a raczej bólu. Już taka jestem.
Gdy zjadłam śniadanie poszłam oglądać telewizję, właśnie leciał wywiad chłopców. Szkoda, że bez Louisa. Trudno mi się patrzyło na Zayna, ale postanowiłam go obejrzeć. Chłopcy pierwszy raz powiedzieli o Louisie, który nic nie pamięta, wywiad był ciekawy, ale wyłączyłam go po jakichś 7 minutach i poszłam odkurzyć salon. Musiałam zrobić coś dla zabicia czasu. W końcu wybiła 10:00. Wzięłam wszystko co potrzebne i pojechałam do szpitala. Tam zrobili mi badania, które trwały jakieś 40 minut i w końcu mnie wypuścili. Niestety umówiłam się z Rose i nie mogłam wrócić do domu, więc postanowiłam pójść do Louisa. Gdy znalazłam się przed jego salą nikogo tam nie zastałam.. No tak, chłopcy mieli niedawno wywiad, więc pewnie za niedługo tu się zjawią. Weszłam do sali Louisa, oglądał telewizję. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko.
-Hej Louis. -powiedziałam na powitanie.
-Cześć Olivia, co u ciebie? -zapytał pełen entuzjazmu.
-A wszystko dobrze, a ty dobrze się czujesz? -Louis przytaknął i zdjął swoją koszulkę z krzesła tym samym dając mi do zrozumienia, że mam na nim usiąść. Zrobiłam to i zaczęłam z nim rozmawiać. Nawet nie zauważyłam a była już 11:50, do sali Louisa weszła Rose. Dziwnie to wyglądało, ponieważ Louis nie wykazywał żadnego entuzjazmu z powodu jej przybycia-smutne.
-Hej Rose. -przywitałam się. Rose uśmiechnęła się do mnie.
-Cześć Lou, cześć Olivia. -Louis odpowiedział jej z uśmiechem.
-Rose, pójdziemy porozmawiać na dół do restauracji? -zapytałam. Rose zgodziła się i po chwili byłyśmy w windzie wiozącej nas na dół. No to własnie teraz mój sekret wyjdzie na jaw.
***
Hejooo! Kolejny rozdział! Mam nadzieję, że Wam się spodobał. Jeśli pierwszy raz tu jesteś zaobserwuj mojego bloga! Długo pisałam ten rozdział, ale ostatnio towarzyszy mi brak weny, myślałam nawet o zawieszeniu bloga, ale ostatecznie zostałam przy pisaniu go.
Jeśli podoba Wam się rozdział komentujcie.
*WAŻNE*
NAPISZCIE MI W KOMENTARZU CZY MAM WAS DALEJ INFORMOWAĆ NA TT O NOWYCH ROZDZIAŁACH. BO NIEKTÓRE OSOBY MNIE O TO PROSIŁY, A WCALE NIE WCHODZĄ A NAWET JEŚLI NAWET WCHODZĄ TO NIE KOMENTUJĄ.
To chyba tyle, papa
-Nic się nie stało u niego w sali. Po prostu płaczę... z przemęczenia. -skłamałam. Jessie chcąc lub nie chcąc mi uwierzyła. Przytuliła mnie strasznie mocno, aż zabrakło mi tchu.
-Dziękuję. -powiedziałam cicho.
-Mi? Za co? -zapytała zdziwiona.
-Za to, że jesteś.. za wszystko. Dziękuję.. -powiedziałam ostatni raz po czym położyłam się spać. Byłam zmęczona, Jessie chyba poszła jeszcze do Joey'a, natomiast ja po jakichś pięciu minutach odpłynęłam do krainy Morfeusza.
~*~
Obudziłam się po jakiejś godzinie. Zaczęłam zastanawiać się czy Jess jest jeszcze u nas. Postanowiłam to sprawdzić. Wstałam z łóżka i szybko przebrałam się w TO. Uczesałam od nowa włosy, ponieważ zdążyły się już nieźle poplątać. Po wykonaniu wszystkich czynności, które miały mnie chociaż trochę przybliżyć do wyglądu człowieka wyszłam ze swojego pokoju i skierowałam się do pokoju mojego brata. Tak jak myślałam zastałam tam Joey'a i Jessie rozmawiających o czymś i wpatrujących się w swoje oczy.
-Hej wam. -powiedziałam.
-O! Hej Rose, już wstałaś? -zapytała Jessie.
-Taak, nie mogłam spać. Nie będę wam przeszkadzać. -powiedziałam i miałam zamiar wychodzić.
-Nie przeszkadzasz nam. Prawda Joey? -powiedziała Jessie i spojrzała na Joey'a, który nie był zadowolony z tego, że im przerwałam. Nie odzywał się przez dłuższą chwilę, w końcu Jess uderzyła go w ramię i spojrzała na niego znacząco. Odchrząknął.
-Jasne, nie przeszkadzasz. -powiedział. Zaśmiałam się tylko.
-I tak muszę iść, chcę porozmawiać z Olivią. -powiedziałam i zamyśliłam się.
-Rose, możemy porozmawiać? -zapytała Jessie. Przytaknęłam i wyszłam z pokoju Joey'a, po chwili dołączyła do mnie Jess.
-O czymś chciałaś porozmawiać?
-Rose, posłuchaj. Wiem, że chcesz dobrze.. ale uważam, że nie powinnaś się wtrącać w sprawy Olivii i Zayna. -powiedziała uważając, żeby mnie nie zdenerwować. Wywróciłam oczami.
-Jessie wiem. Ale nie spocznę póki nie dowiem się dlaczego Olivia go odtrąca. To nie jest wtrącanie się, to pomoc. -powiedziałam. Jessie spojrzała na mnie i pokręciła głową.
-Nie Rose, to nie jest pomoc. -odpowiedziała. Czułam jak narasta we mnie złość. Nie chciałam się pokłócić z Jess, nigdy taka nie byłam, nigdy się nie kłóciłyśmy.
-Tylko z nią porozmawiam! Przecież nie będę jej nakłaniać, żeby była z Zaynem. -powiedziałam.
-Nie będziesz? A może właśnie o to ci chodzi? -spojrzała na mnie podejrzliwie. Teraz wcześniej gromadzona złość wybuchła we mnie.
-Co?! -krzyknęłam.
-Przecież jeśli Louis zobaczy, że Olivia jest zakochana w Zaynie odpuści sobie. Widać jak na nią patrzy, ona mu się podoba Rose. A ty nie możesz tego znieść, nie możesz znieść tego, że zeszłaś na drugi plan, że już nie obchodzisz Louisa. -moje zdenerwowanie podniosło się do maksimum, uważałam żeby przyadkiem czegoś nie rozwalić. Zaczęłam nerwowo tupać nogą.
-Słucham?! To niedorzeczne, w ogóle o to mi nie chodzi! Jak możesz tak mówić i uważać się za moją przyjaciółkę! Chcę z nią tylko porozmawiać i dowiedzieć się o co chodzi z Zaynem, a tobie nic do tego! -krzyknęłam sfrustrowana. Nie chciałam tak na nią naskoczyć, ale mnie zdenerwowała. Właściwie w jej słowach było trochę prawdy, chciałam przekonać ją do Zayna, aby Louis się w niej nie zakochał, ale nie tylko o to mi chodziło.
-Stwierdzam tylko fakty! -krzyknęła.
-Chyba sobie zmyśliłaś te fakty, a teraz mnie nie wkurzaj, mam już dużo problemów! -Jess spojrzała na mnie, w jej oczach widać było smutek-zraniłam ją. Od razu poczułam wyrzuty sumienia. -Jessie przepraszam. Nie chciałam tego powiedzieć.
-Ale powiedziałaś i to wystarczy. -Jessie ostatni raz na mnie spojrzała po czym wróciła do pokoju Joeya i wzięła swoją torebkę. Potem wyszła z naszego domu, próbowałam ją zatrzymać, ale nie słuchała. Ta kłótnia była tylko i wyłącznie moją winą, gdyby Jessie powiedziała do mnie coś takiego też by mi było smutno. Postanowiłam dać jej trochę czasu.
Po chwili ze swojego pokoju wyszedł Joey, podszedł do mnie.
-Coś ty jej do cholery nagadała?! -krzyknął.
-Ojeju! Pokłóciłyśmy się i tyle. -powiedziałam.
-Pokłóciłyście się?! I to tylko dlatego Jessie tak szybko wyszła z naszego domu?!
-Powiedziałam jej coś... nie miłego. -skrzywiłam się na wspomnienie tej chwili. Joey spojrzał na mnie pytająco. -Oj wybuchłam i nie wiedziałam co mówię. Przeproszę ją i będzie tak jak dawniej.
-Rose, ty nie widzisz co ze sobą robisz.
-Słucham?!
-Robisz z siebie ofiarę, wszyscy mają ci współczuć i latać wokół ciebie na paluszkach. Nie patrzysz na innych.
-Co?! Cały czas się czymś przejmuję! Na przykład tym, że Louis stracił pamięć i teraz mnie nie pamięta, albo tym, że Olivia i Zayn się pokłócili i teraz Lou myśli, że ma szansę u Olivii i ma mnie gdzieś. Ja się przejmuję wieloma rzeczami.
-Rose jesteś egoistką. -powiedział Joey. Zaniemówiłam, co on właśnie powiedział? Ja egoistką?! Co mam poradzić na to, że właśnie przechodzę piekło. Po chwili się otrząsnęłam.
-Ja egoistką?! Rozumiem, że teraz wszyscy przeciwko mnie! Super, dziękuję ci.
-Rose...
-Wszystko już powiedziałeś. Żegnam.
-Ale gdzie ty idziesz?!
-Gdzieś gdzie będę mogła być sama! -powiedziałam i wyszłam z domu. Chyba się stąd wyprowadzę, nie z miasta.. z domu. Znajdę sobie jakieś mieszkanie, nie chcę mieszkać z rodzicami ani z Joey'em. Usamodzielnie się..
Szłam już jakieś dobre pół godziny bez celu, w końcu zdecydowałam się napisać sms-a do Olivii. Wpisałam którki tekst z prośbą o spotkanie i nacisnęłam przycisk wyślij. Odpowiedź dostałam po jakichś dziesięciu minutach. Momentalnie się uśmiechnęłam-zgodziła się ze mną spotkać. Ale zaraz, nie wiem gdzie i kiedy. Postanowiłam do niej zadzwonić. Szybko wybrałam jej numer w kontaktach i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Cześć Olivia.
-O, hej. -powiedziała. Wzięłam wdech i zaczęłam mówić.
-Chciałam się zapytać kiedy mamy się spotkać. -powiedziałam. W słuchawce zapadła cisza. -Może jutro? -zapytałam.
-Przepraszam, ale jutro nie mogę, muszę być w.. -urwała. Czy ona coś ukrywa?
-Gdzie musisz być? -zapytałam nie dając za wygraną.
-Nigdzie. -odpowiedziała zdenerwowana.
-Olivia, posłuchaj. Wiem, że nie znamy się długo, ale mi możesz ufać. Jeśli nie chcesz abym komuś powiedziała będę milczeć, ale naprawdę musimy się spotkać.
-No dobrze, spotkajmy się jutro o 12:00 w szpitalu. W tym gdzie leży Louis. Będę tam. -powiedziała. To tylko tam miała zamiar iść? Żeby odwiedzić Louisa? Nie ma tu nic do ukrywania.. chyba, że on się jej podoba! Jeśli tak to... nie no muszę się uspokoić, jestem aż za bardzo zazdrosna.
*Z perspektywy Olivii*
Cholera, trochę się wygadałam. Ale chyba mogę ufać Rose. To dobra dziewczyna, powiem jej jutro prawdę. Powiem jej dlaczego nie mogę być z Zaynem, a może raczej nie chcę.
Resztę dnia przesiedziałam w domu oglądając telewizję i sprzątając. Denerwowałam się przed jutrzejszym dniem, przecież tak długo ukrywałam się z chorobą. Odtrąciłam od siebie wszystkich, a teraz gdy znowu poznałam fajnych ludzi nie chcę tego samego, wole żeby nie wiedzieli o mojej chorobie niż żeby się nade mną litowali. Rose się dowie, ale na tym się skończy, jeśli komuś wyjawi to co jej jutro powiem chyba ucieknę z Londynu. Nie chyba, napewno. No cóż nie będę się teraz zamartwiać tylko poczekam do jutra.
~*~
Obudziłam się o około 9:00. Jak zwykle wstałam i przygotowałam rzeczy do ubrania. Poszłam do łazienki wziąć prysznic i zrobić makijaż po czym wróciłam do sypialni aby założyć wcześniej przygotowane ciuchy. Schodząc na dół do kuchni sprawdzałam w telefonie czy nikt nie napisał albo nie zadzwonił-tak jak się spodziewałam zero wiadomości. Nikt się mną nie przejmuje, ale tego właśnie chciałam. Właściwie w Londynie nie mam nikogo poza Rose i chłopakami, rodzice nie żyją, a babcia została w naszym rodzinnym mieście. Mój ostatni chłopak-Jason zostawił mnie gdy dowiedział się o mojej chorobie. Smutne, ale prawdziwe, uznał, że woli teraz cierpieć niż później, bo i tak mnie straci, a chce dziewczyne a nie trupa. W ogóle mnie nie wspierał, nie powiedział "Kochanie, będzie dobrze wyzdrowiejesz zobaczysz". Po rozstaniu z nim odtrąciłam od siebie wszystkich znajomych, nie wiedzieli że jestem chora dopóki nie rozstałam się z Jasonem. Teraz jestem, a właściwie byłam sama, bo pojawił się Zayn. Zawrócił mi w głowie, czułam się przy nim jak nowonarodzona, szczęśliwa i przede wszystkim przy nim nie czułam się chora. Ale gdy tylko próbował mnie pocałować nie wytrzymałam, tak-boję się, że będzie tak samo jak z Jasonem. Boję się miłości, a raczej bólu. Już taka jestem.
Gdy zjadłam śniadanie poszłam oglądać telewizję, właśnie leciał wywiad chłopców. Szkoda, że bez Louisa. Trudno mi się patrzyło na Zayna, ale postanowiłam go obejrzeć. Chłopcy pierwszy raz powiedzieli o Louisie, który nic nie pamięta, wywiad był ciekawy, ale wyłączyłam go po jakichś 7 minutach i poszłam odkurzyć salon. Musiałam zrobić coś dla zabicia czasu. W końcu wybiła 10:00. Wzięłam wszystko co potrzebne i pojechałam do szpitala. Tam zrobili mi badania, które trwały jakieś 40 minut i w końcu mnie wypuścili. Niestety umówiłam się z Rose i nie mogłam wrócić do domu, więc postanowiłam pójść do Louisa. Gdy znalazłam się przed jego salą nikogo tam nie zastałam.. No tak, chłopcy mieli niedawno wywiad, więc pewnie za niedługo tu się zjawią. Weszłam do sali Louisa, oglądał telewizję. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko.
-Hej Louis. -powiedziałam na powitanie.
-Cześć Olivia, co u ciebie? -zapytał pełen entuzjazmu.
-A wszystko dobrze, a ty dobrze się czujesz? -Louis przytaknął i zdjął swoją koszulkę z krzesła tym samym dając mi do zrozumienia, że mam na nim usiąść. Zrobiłam to i zaczęłam z nim rozmawiać. Nawet nie zauważyłam a była już 11:50, do sali Louisa weszła Rose. Dziwnie to wyglądało, ponieważ Louis nie wykazywał żadnego entuzjazmu z powodu jej przybycia-smutne.
-Hej Rose. -przywitałam się. Rose uśmiechnęła się do mnie.
-Cześć Lou, cześć Olivia. -Louis odpowiedział jej z uśmiechem.
-Rose, pójdziemy porozmawiać na dół do restauracji? -zapytałam. Rose zgodziła się i po chwili byłyśmy w windzie wiozącej nas na dół. No to własnie teraz mój sekret wyjdzie na jaw.
***
Hejooo! Kolejny rozdział! Mam nadzieję, że Wam się spodobał. Jeśli pierwszy raz tu jesteś zaobserwuj mojego bloga! Długo pisałam ten rozdział, ale ostatnio towarzyszy mi brak weny, myślałam nawet o zawieszeniu bloga, ale ostatecznie zostałam przy pisaniu go.
Jeśli podoba Wam się rozdział komentujcie.
*WAŻNE*
NAPISZCIE MI W KOMENTARZU CZY MAM WAS DALEJ INFORMOWAĆ NA TT O NOWYCH ROZDZIAŁACH. BO NIEKTÓRE OSOBY MNIE O TO PROSIŁY, A WCALE NIE WCHODZĄ A NAWET JEŚLI NAWET WCHODZĄ TO NIE KOMENTUJĄ.
To chyba tyle, papa