niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 21


Następnego dnia miałam już prawie wszystkie rzeczy spakowane, już jutro się przeprowadzam. Rodzice będą dawać mi pieniądze, ale musze znaleźć nową pracę, co z tego, że się wyprowadziłam jak dalej będę na ich utrzymaniu? To nie ma sensu, chyba tym razem poszukam pracy w Starbucksie lub jakimś sklepie odzieżowym, kto wie, może mnie przyjmą..
Okazało się, że Jessie wraca szybciej, więc jeszcze dzisiaj się z nią spotkam. 
Około godziny 14:00 wyszłam z domu i pojechałam do Jessie, wiedziałam, że już wróciła. Po chwili znajdowałam się przed jej domem, wyszłam z samochodu i zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła ona, uśmiechała się promiennie i przywitała mnie. Rzuciłam się jej w ramiona.
-Jeszcze raz przepraszam! -krzyknęłam. Zaśmiała się i przytuliła mnie.
-Nie masz za co. 
-Mam, mam. -Jessie przemilczała to i wpuściła mnie do środka. Powędrowałam na górę w dobrze znanym mi kierunku, jej pokoju. Weszłam do niego, rozejrzałam się. Było w nim tak miło, przytulnie. Ściany miała pomalowane na jasny zielony, przy ścianie stało duże, białe łóżko wokół którego były zawieszone lampki świąteczne. Wszystko wyglądało bardzo magicznie. Niedaleko łóżka znajdowało się również białe biurko. Po lewej stronie znajdowało się dwoje drzwi. Jedne do łazienki natomiast drugie do garderoby. Widziałam ten pokój już z milion razy, ale za każdym robił na mnie wielkie wrażenie. Jessie uśmiechnęła się do mnie siadając na łóżku, wzruszyłam ramionami i zrobiłam to samo co ona. 
-No więc, mówiłaś że masz mi dużo do opowiedzenia. -powiedziała podekscytowana. Zaśmiałam się.
-Mam, ale najpierw opowiedz jak było u taty. -odpowiedziałam. Jessie lekko się zdziwiła, ale po chwili zaczęła mówić.
-No więc, od razu gdy do niego przyjechałam, przywitałam się z nim. Wzruszył się i zaczął mnie przepraszać. To było takie miłe, poczułam się głupio, że tyle lat go odtrącałam i nienawidziłam. No, kontynuując. Tata zaprowadził mnie do mojego tymczasowego pokoju, nie było to nic nadzwyczajnego, ale było tam bardzo pięknie. Potem zrobił kolacje, którą zjedliśmy i poszłam spać. Następnego dnia rano, obudził mnie i zabrał na miasto. Pochodziliśmy trochę i porozmawialiśmy. Wypiliśmy kawę i takie tam. Gdy wróciliśmy do domu, tata zaproponował abyśmy poszli pojeździć na koniach. Ucieszyłam się, bo wiesz jak bardzo je kocham. Po przejażdżce wróciliśmy do domu i dalej spędzaliśmy miło czas. Było naprawdę fajnie. -powiedziała. Słuchałam jej z uśmiechem na twarzy, cieszyłam się, że wybaczyła swojemu ojcu. Byłam przy niej, gdy zostawił jej mamę, nie rozumiała o co właściwie chodzi, przecież miała tylko 7 lat. Ale z wiekiem wszystko zrozumiała i znienawidziła go. Trudno się na to patrzyło.
-No to teraz ty opowiadaj! -krzyknęła poganiając mnie.
Opowiedziałam jej wszystko, zaczynając od ''zbliżenia'' z Louisem w szpitalu, nowym domem do pocałowaniem Louisa przed jego domem i mojej ucieczki. Opowiadając jak zalałam się łzami, wybuchłam a on mnie pocałował czułam wstyd. Nie wiem dlaczego, było mi wstyd, że uciekłam? Przecież to on mnie pocałował, tylko po co to zrobił? Jessie nie wiedziała jak mi doradzić, więc mnie po prostu przytuliła. Tego potrzebowałam. Przestałam się już martwić i zapomniałam o tym żenującym zdarzeniu. Zaczęłyśmy rozmawiać o moim nowym domu. Jessie obiecała, że pomoże mi z przeprowadzką i już umówiłyśmy się, że jutro będzie spać tam razem ze mną. Ten dzień zaliczałam do udanych, aż do wieczora..
Schowałam klucze od auta do kieszeni i podeszłam do drzwi, które na szczęście były otwarte. Weszłam swobodnie do domu i poszłam do kuchni.
-Cześć Wam! -krzyknęłam z uśmiechem na twarzy, który znikł tak szybko jak się pojawił. W kuchni zastałam moją mamę i Louisa. Uśmiechnął się do mnie blado i pomachał lekko zaciskając usta w cienką linię. 
-Kochanie, Louis przyszedł z tobą porozmawiać. To chyba żaden problem? -powiedziała. Uśmiechnęłam się wymuszonym uśmiechem i odpowiedziałam. 
-Nie, nie ma problemu. Wszystko jest okej. -mówiłam cały czas patrząc na Louisa. Wstał i podszedł do mnie, lekko, prawie nie zauważalnie się od niego odsunęłam. -Chyba nie chcesz rozmawiać tu. Pójdźmy do mojego pokoju. -powiedziałam po czym nie zwracając uwagi czy podążył za mną, skierowałam się na górę. 
Weszłam do pokoju, nie odwracałam się. Czekałam, aż usłyszę za sobą dźwięk zamykanych drzwi. 
-O czym chciałeś pogadać? -zapytałam nie patrząc na niego.
-Możesz na mnie spojrzeć? -powiedział lekko zdenerwowany. Westchnęłam, odwróciłam się, w jego oczach widziałam smutek. Nie mogłam na to patrzeć, nie mogłam znieść tego, że był smutny. Spuściłam wzrok, patrzyłam się na czubki butów, podczas gdy on zaczynał mówić. 
-No więc. Chciałem cię przeprosić. Przeprosić za to.. co się wczoraj stało. Wiem, że cię zraniłem i..
-Spokojnie, Lou. Nic się nie stało. -powiedziałam przełykając ślinę. Jasne, że się stało! Ale poprostu nie chciałam, żeby tak między nami było, nie chciałam się kłócić. Nie chciałam tej niezręczności. Kocham go, nie wytrzymałabym tego. 
-Ale.. -powiedział. To, że był zdezorientowany to mało powiedziane.
-Louis. Proszę, mówie, że nic się nie stało. Jest ok, naprawdę. Wczoraj miałam doła, nie powinnam tak reagować. To moja wina, miało być fajnie, mieliśmy cię powitać w miłej atmosferze. Zepsułam to, to wszystko moja wina. 
-Nie prawda! -krzyknął przybliżając się do mnie. Złapał w ręce moją twarz i spojrzał mi w oczy. Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Louis zaczął się przybliżać.
-Nie rób tego.. proszę. -powiedziałam, wzięłam jego ręce z twarzy i opuściłam głowę. Nie chciałam, żeby widział, moje zaszklone oczy. Nie mogłam dać mu się znowu pocałować. Znowu zranić. Pokręciłam głową i odsunęłam się od niego. 
-Przepraszam.. -powiedział. Podniosłam głowę, nie wiedzieć czemu kąciki moich ust lekko się uniosły. Louis dziwnie na mnie spojrzał.
-Nic ostatnio nie robisz tylko przepraszasz. -powiedziałam. Zaśmiał się, uśmiechnęłam się lekko. Staliśmy tak w bezruchu, Louis podrapał się po karku. Przyłapałam się na tym, że patrzyłam się na niego. Chciałam, żeby był mój, ale prawda jest taka, że już nigdy nie będzie. Dobijające, prawda?
W końcu podszedł i wyciągnął do mnie rękę. 
-Możemy być chociaż przyjaciółmi? -zapytał. Uśmiechnęłam się lekko, wiedziałam, że nic do mnie nie czuje, że mnie nie pamięta, że chciał mnie pocałować z żalu, ale ucieszyłam się, że zależy mu na przyjaźni. Podałam mu ręke i przytaknęłam. Lou ucieszył się i przytulił mnie, byłam trochę zdziwiona, ale również to zrobiłam. Pożegnaliśmy się i poszedł. Znowu zostałam sama. Poszłam wziąć szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Rano, spakuje sie do końca. 
~*~
Rano obudziłam się wypoczęta, od razu pobiegłam pod prysznic. Stojąc pod gorącym strumieniem wody rozmyślałam w co się dzisiaj ubiorę. Wychodząc z pod prysznica owinęłam się ręcznikiem po czym zmierzyłam do pokoju z zamiarem poszukania rzeczy do ubrania. Po długim namyśle wybrałam TEN zestaw. Ubrałam się i zeszłam na śniadanie. Po posiłku pobiegłam na górę i dokończyłam pakowanie. 
Około godziny 14:00 przyjechały wielkie ciężarówki, które miały przewieźć moje rzeczy do nowego domu. Żegnając się z rodzicami wsiadłam do samochodu i zaczęłam jechać w kierunku mojego nowego domu. Po drodze 'zgarnęłam' jeszcze Jessie, bo chciałam by przy tym była. Po około 40 minutach znajdowałyśmy się przed moim domem. Zapłaciłam panom, którzy wyładowali wszystkie pudła i niektóre meble z ciężarówek i przenieśli je do domu po czym zaczęłyśmy z Jess wszystko rozpakowywać. Nowe meble znajdowały się już w domu, przeniosłam tylko biurko i łóżko ze starego pokoju, bo byłam do nich jakoś przywiązana. 
~*~
Około 22:00 zostały nam trzy pudła do ropakowania, znajdowały się tam moje ubrania. Podziękowałam Jessie i uznałam, że ciuchy rozpakuje sama, jutro. Ona sama została na noc, bo nie opłacałoby się jej wracać do domu. Miałam w domu pokój gościnny, więc tam została, dałam jej pidżamę i bieliznę. Poszłam wziąć prysznic, a potem zrobiłam kolację. Do około pierwszej w nocy oglądałyśmy film, a potem zmęczone poszłyśmy spać. 
Następnego dnia odwiozłam Jessie do domu i zaczęłam zapraszać wszystkich moich znajomych na moją imprezę urodzinową, w zaproszonych znajdował się również Louis, który zgodził się na przyjście. Ucieszyłam się, ale nie dałam tego po sobie poznać. 
*DZIEŃ URODZIN*
Obudził mnie dzwonek do drzwi, spojrzałam na zegarek; 11:00. Kto do diabła śmie mi przeszkadzać?! Ospale wstałam i przeciągnęłam się, ubrałam kapcie na nogi i powoli zeszłam na dół otworzyć osobie, która wyprowadziła mnie z błogiego snu tym samym psując mi humor. Po chwili stałam już przed drzwiami, nacisnęłam klamkę i od razu poczułam zimne powietrze wiejące mi w twarz. Zły humor znikł, a kąciki ust podniosły się, gdy zobaczyłam kto stał przed drzwiami. Była tam Jessie. Za nią, na podjeździe stał jej samochód, a ona sama trzymała w prawej ręce małą torebkę, prawdopodobnie z prezentem, a w lewej pęk kolorowych balonów. Do tego śpiewała mi piosenkę urodzinową. Zaśmiałam się i wpuściłam ją do domu. 
-Wszystkiego najlepszego! -krzyknęła biegnąc do kuchni. Poszłam za nią i przytuliłam ją. 
-Dziękuje.
-To dla ciebie. -powiedziała po czym wręczyła mi torbę z prezentem. Znajdowały się tam perfumy, które zawsze chciałam mieć, nigdzie w sklepach nie mogłam ich znaleźć, skąd ona je wzięła? Zaczęłam cieszyć się jak małe dziecko i wyściskać ją. 
-Gdzie je znalazłaś?! Nie ma ich nigdzie! -zaczęłam ją wypytywać. Ona patrzyła na mnie z miną "bo Jessie załatwi wszystko" i uśmiechała się. Odstawiłam prezent i balony w bezpieczne miejsce. Zaczęłam robić dla nas kawę, po kilku minutach siedziałyśmy już w salonie i rozmawiałyśmy.
-Zostaniesz tu do imprezy, czy wrócisz jeszcze do domu? -zapytałam. 
-Jeśli to dla ciebie nie problem, to zostanę, bo wzięłam wszystko, co mi potrzebne i niczego nie potrzebuję.
-No jasne, haha. Siedzę tu i się nudzę, więc to napewno nie problem. Zostajesz dzisiaj na noc? 
-Raczej tak. -Jessie zaśmiała się. -Wątpię, żebym zdołała wrócić do domu, samochodem. -zaczęłyśmy się śmiać. 
Wszyscy mieli przyjechać o 20:00, więc od 11:00 do teraz byłam z Jessie. Nie, że mi to przeszkadzało, było super. Około 18:00 Jessie pomogła wybrać mi sukienkę na imprezę, sama miała już wszystko skompletowane. Wybrałyśmy  sukienkę. Około 19:30 miałyśmy już wszystko gotowe. Teraz trzeba było czekać tylko na gości, a miało być ich dużo..
***
Hej! Znowu przepraszam, że nie było rozdziału, ale najpierw miałam kłopoty z internetem, a potem wyjechałam na kilka dni i nie miałam czasu poprostu cokolwiek pisać. Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba. Jednak nie jest ostatni, będzie jeszcze jeden lub dwa :)
Czytasz-komentujesz (czekam na przynajmniej 6-7 komentarzy i proszę podpisać się pod nim nickiem z twitteram albo inaczej, bo denerwujące jest jak jedna osoba pisze kilka komentarzy specjalnie, abym szybciej pisała rozdział :)))

wtorek, 9 lipca 2013

Przeprosiny :)

Hej Wam, 
chciałam Was przeprosić, że do tej pory nie było rozdziału, ale nie miałam dostępu do internetu i nie miałam jak go napisać. Rozdział pojawi się wkrótce i prawdopodobnie będzie ostatnim w tym opowiadaniu :)