środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 22


Około godziny 20:10 zaczęli się zbierać goście. Wchodzili, dawali mi prezent i zmierzali do salonu lub "zwiedzali" moj dom. Cały czas biegałam do drzwi i otwierałam je coraz to nowym gościom. Każdy dostał po kieliszku szampana. Gdy z prawie wszystkimi się już przywitałam, została puszczona muzyka i wszyscy rzucili się w wir zabawy. Wzięłam ze stołu plastikowy kubek z piwem i po prostu tańczyłam. Cały czas jednak myślałam o Louisie, no i oczywiście chłopakach. Bałam się, że nie przyjdą. O 20:30 usłyszałam dzwonek, od razu pobiegłam otworzyć mając nadzieję, że to spóźnieni chopcy. To była jednak Olivia, ucieszyłam się i zawiodłam w jednym momencie. Miałam nadzieję, że to Lou. Ale oczywiście czekałam również na nią. Wręczyła mi prezent po czym weszła do domu. Porozmawiałyśmy chwilę, powiedziała, że chłopcy się trochę spóźnią. Powiedziała mi też, że Louis dzwonił do mnie, aby mnie o tym poinformować, ale nie odbierałam. Zszokowana spojrzałam na swój telefon, wyłączony. Pewnie się rozładował. Podziękowałam jej i zajrzałam na moment do mojego pokoju, aby go podłączyć.
Po chwili znowu byłam na dole, wzięłam kolejny plastikowy kubeczek z alkoholem i zmierzyłam do kuchni, w której znajdowała się Jessie i Olivia. Uśmiechnęłam się do nich.
-Szukałam was. -powiedziałam udając, że się obraziłam.
-Cały czas tu byłam, a Olivia właśnie doszła. -powiedziała Jessie śmiejąc się.
-No tak. No właśnie, Olivia. Chłopcy mówili, o której będą?
-Powinni być za kilka minut. -powiedziała patrząc na zegarek.
-Ok, to pójdę sprawdzić czy przyjechali. -odpowiedziałam wskazując na drzwi i powoli kierując się w stronę wyjścia. Pokiwały tylko głowami i wróciły do rozmowy, którą musiały przerwać z mojego powodu.
Wychodząc z kuchni dopiłam łyka piwa i odstawiłam do połowy pełny kubek na stół po czym podeszłam do okien i czekałam na chłopaków. W końcu zauważyłam samochód Harry'ego na podjeździe. Podbiegłam do drzwi i czekałam na dzwonek. W końcu zadzwonił, odetchnęłam głęboko ostatni raz po czym otworzyłam drzwi. Na ganku stali Harry, Louis, Liam, Zayn i Niall, przywitałam się z nimi przytulając ich. Wręczyli mi prezenty i zaczęli śpiewać piosenkę urodzinową robiąc przy tym głupie miny. Śmiałam się cały czas, a na koniec znowu mocno ich przytuliłam. Zaprosiłam ich do środka, z czego skorzystali bardzo szybko. Rozejrzeli się po domu po czym odwrócili się z powrotem do mnie.
-Ładny dom. -powiedział Louis. -I ślicznie wyglądasz. -skomplementował. Uśmiechnęłam się do niego i podziękowałam, starałam się jakoś zakryć rumieńce, które od razu wyskoczyły na moją twarz, bezskutecznie. Lou je zauważył i słodko się uśmiechnął, zatraciłam się w jego oczach...Boże, co ten chłopak ze mną robi?!
-Dziękuje. -odpowiedziałam cały czas uciekając wzrokiem. Zapanowała niezręczna cisza, którą przerwał Niall.
-Gdzie jest jedzenie? -zapytał.
-Pod ścianą są stoły z jedzeniem, możesz jeszcze zajrzeć do kuchni.
-A gdzie jest Olivia? -tym razem odezwał się Zayn, który do tego czasu był jakiś nieobecny.
-W kuchni z Jessie. -Zayn podziękował mi i oddalił się. Posłałam chłopakom uśmiech po czym przeprosiłam ich i poszłam potańczyć.
*Z perspektywy Louisa*
Postanowiłem pójść z Zayn'em do Olivii, lubię z nią rozmawiać, ślicznie się uśmiecha, boli mnie tylko to, że wiem, że ranię Rose. Nie moja wina, że nic do niej nie czuje. Chciałbym wszystko pamiętać, bo nawet w otoczeniu chłopaków czuje się dziwnie, to trudne, dla wszystkich. Nie mogę być egoistą, nikomu to nie idzie na rękę.
Wszedłem do kuchni, skinąłem głową do Olivii, uśmiechnęła się do mnie. Zayn podszedł do niej i zaczął rozmawiać, w tym momencie poczułem.. zazdrość? Nie wiem co to było, ale miałem ochotę wyrzucić go z tej kuchni, przyjaciela.. którego nie pamiętam. Postanowiłem dołączyć się do rozmowy, w końcu nie wytrzymałem i poprosiłem Olivię o rozmowę. Weszliśmy do jakiegoś pokoju.
-Chciałeś porozmawiać? -zapytała i spojrzała na mnie.
-Tak, to znaczy.. ugh. Nie wiem już sam.
-To znaczy?
-Dobra, podobasz mi się. -powiedziałem po czym od razu spoliczkowałem się w myślach. Przecież jej podoba się Zayn!
-Lou.. ja..
-Nic nie mów. -powiedziałem, nie wiedziałem co robię, objąłem ją w talii i złożyłem lekki pocałunek na jej ustach. Oddała go. Nagle poczułem coś dziwnego, jakbym dostał w twarz, oderwałem się od niej.
-Wszystko dobrze? -zapytała.
-Tak, tak. -nie było dobrze. Nie wiedziałem co się stało, zamknąłem oczy i pocałowałem ją jeszcze raz. Nagle przez moją głową zaczęły przelatywać różne obrazy, ja jako dziecko, wszystkie wspomnienia, x factor.. Olivia przerwała pocałunek.
-Louis co się dzieje?!
-Nic! Tylko błagam pocałuj mnie znowu!
-Lou nie mogę, ty... -nie pozwoliłem jej dokończyć, znowu wpiłem się w jej usta. Wszystko zaczęło wracać, poczułem się jak w jakimś filmie, Rose.. Boże ja ją kocham! To wszystko co się stało, Boże. Nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Zamarłem, odwróciłem się. Błagam tylko nie to, nie teraz.
*Z persepektywy Rose*
Byłam już lekko wstawiona, ale nie tak, jak inni ludzie. Chciałam zadzwonić do mamy, pewnie chciała mi złożyć życzenia razem z tatą. Postanowiłam pójść do mojego pokoju. Przeprosiłam Dan'a, z którym tańczyłam i zaczęłam zmierzać w kierunku mojego pokoju. Przez szparę zauważyłam, że jest tam zapalone światło, nie.. tylko nie jacyś napici idioci, którzy poszli tam, aby.. no wiecie.
Nacisnęłam na klamkę, przecież nie będę pukać do własnego pokoju. To, co tam zobaczyłam złamało moje serce na milion kawałków.
-Louis?! -krzyknęłam. Nie mam go o co obwiniać, jestesmy tylko przyjaciółmi.
-To nie tak jak myślisz!
-Co?! I jeszcze w mojej sypialni?! Olivia, przecież niedawno mówiłaś mi, że podoba ci się Zayn!
-Rose, to naprawdę nie tak jak myślisz, ona nie chciała. -powiedział Louis podchodząc do mnie. Odsunęłam się, próbowałam powstrzymać łzy, cisnęły mi się do oczu. Opanuj się Rose, przecież nic dla niego nie znaczysz!
-Rose, ja nie wiem co się dzieję. -powiedziała Olivia i spojrzała na Louisa. W tym momencie byłam zdezorientowana.
-Ale ja wiem! Rose, posłuchaj...
-Nie chcę cię słuchać! -krzyknęłam po czym wybiegłam z pokoju. Louis powiedział coś Olivii, zrobiła wielkie oczy. Nie wiedziałam o co chodziło, ale nawet nie chciałam wiedzieć. Wybiegłam z domu i zniechęcona usiadłam na schodach. Louis wybiegł zaraz za mną. Był strasznie podekscytowany, czym?!
-Rose..
-Tak wiem, jesteśmy przyjaciółmi i tak dalej, wiem Louis, ja po pro... -nie dokończyłam. Louis mnie pocałował, znowu poczułam ten ból, ale więcej obrzydzenia. Jak on mógł, najpierw ją, a teraz.. Nie oddawałam pocałunków, odsunęłam się od niego.
-Rose, nie rozumiesz!
-Ja doskonale rozumiem! Dlaczego znowu to robisz?! Dlaczego znowu mnie ranisz?! Dlaczego?! -krzyczałam. W moim głosie słychać było rozpacz i złość.
-Rose! Ja cie kocham! -krzyknął. Otworzyłam szeroko buzię.
-Co?!
-Ten pocałunek.. Olivia. Pocałowałem ją, chociaż wiedziałem, że cię ranię. Zrobiłem to, przepraszam. Czuję się jakbym cię zdradził... -o czym on gada?! -Rose, ja wszystko pamiętam! Wszystko! Kocham cię, rozumiesz?! -krzyknął.
-Naprawdę? -zapytałam nieco podejrzanie. Jeden pocałunek sprawił, że przypomniał sobie wszystko, czy to, że gdzieś głęboko wiedział, że mnie kocha i pocałunek z Olivią sprawił, że zrozumiał i przypomniał sobie. Niee.. ja jestem w jakimś chorym filmie!
-Tak, naprawdę! Pamiętam wszystko! Wszystko, ta kłótnia, twój wyjazd, wypadek! Wszystko! -krzyczał podekscytowany. Zapomniałam o wszystkim, odstawiłam na bok cały ból jaki mi sprawił. W tym momencie chciałam go tylko przytulić.. i tak zrobiłam.
-Louis.. Boże, kocham cię! -odpowiedział tym samym i wtulił się we mnie mocno dalej podekscytowany. Nagle przed domem zebrało się pełno osób, w tłumie zauważyłam Olivię, Jessie i chłopaków. Podbiegli do nas i zaczęli się.. cieszyć, po prostu. Olivia podeszła i mnie przeprosiła, nie byłam zła i ku jej zdziwieniu po prostu ją przytuliłam. Podziękowałam jej ze łzami w oczach. Lou wszystko pamięta, wszystko jest już dobrze. Znowu podeszłam do Louisa i wpiłam się w jego usta. To było cudowne uczucie wiedzieć, że osoba, którą tak bardzo kochasz odwzajemnia twoje uczucie. Spojrzałam w bok, Olivia rozmawiała z Zayn'em, śmiali się. W końcu się przytulili, odetchnęłam. Może im też wyjdzie?
Po długim czasie wróciliśmy do środka, dalej się bawiliśmy, ale teraz byłam szczęśliwa. Cały czas spędzałam z Louisem, brakowało mi go tak bardzo.
Około 1:00 w nocy wszyscy zaczęli się zbierać, dziękowali i mówili, że bardzo im się podobało. Jeden koleś zwymiotował mi na schody, ale nawet to sprawiło, że byłam szczęśliwa. Olivia, Jess i chłopaki zostali na noc. Musieliśmy się wszyscy jakoś pomieścić, Harry zasnął w salonie. Zdecydowanie wypił za dużo. Pierwszy raz zasnęłam bez problemu, szczęśliwa, że w końcu odzyskałam Louisa.
~*~
Siedzieliśmy wszyscy w salonie. Leżałam wtulona w Louisa, wszyscy żartowali i śmieli się. Nagle Olivia wstała.
-Coś się stało? -zapytałam. Była strasznie blada, Zayn spojrzał na nią zaniepokojony. 
-Nie, nic, trochę źle się czuję, ale może to dlatego, że wczoraj pobalowałam. Pójdę się napić wody. -powiedziała. Przytaknęłam i wróciliśmy do oglądania telewizji. Nagle usłyszeliśmy dźwięk tłuczonego szkła, Zayn zerwał się na równe nogi i pobiegł do kuchni. Wszyscy wstaliśmy zmierzając tam za nim. Po chwili zobaczyliśmy jak wynosi nieprzytomną Olivię. 
-Szybko! Dzwońcie po karetkę! -krzyknął. Byłam zbyt przerażona, Louis wyciągnął telefon i trzęsącymi się rękoma wybrał numer pogotowia. W całym tym zamieszaniu nie zauważyliśmy Harry'ego, który zaniepokoił się słysząc tłuczące się naczynie. Zbiegł po schodach po czym wziął Olivię na swoje ręce, bo Zayn z przerażenia nie mógł jej utrzymać. Cały czas krzyczał, żeby dzwonić po karetkę, że coś jej się stanie. Uspokajaliśmy go, na nic. W końcu usłyszeliśmy syreny, wynieśliśmy Olivię z domu i daliśmy ją w opiekę lekarzom. Zayn wsiadł z nimi do furgonetki, a my pojechaliśmy samochodem zaraz za nimi. 
W szpitalu okazało się, że Olivii zostało niewiele czasu, dawcy nadal nie było, praktycznie nie miała szans.
-Panie doktorze.. nie da się już nic zrobić? -zapytałam łamiącym się głosem, wszyscy, a zwłaszcza Zayn siedzieli załamani na krzesłach.
-Możecie się przebadać, są nikłe szanse, że któreś z was będzie mogło być dawcą, ale.. cuda się zdarzają. -powiedział zrezygnowany. Zayn słysząc to podniósł się z krzesła. 
-Badania?! -krzyknął, w jego oczach widziałam nadzieję. 
-Tak, badania panie Malik. Możecie zgłosić się wszyscy jutro rano, będziemy na was czekać. -powiedział lekarz po czym przeprosił i ruszył w kierunku pielęgniarki. Zayn odwrócił się do nas.
-Olivia ma szansę! Zrobimy badania i..
-Zayn, są nikłe szanse.. -powiedział Liam.
-Wiem, ale są! To jest najważniejsze. -mówił podekscytowany. Miałam jak największą nadzieję, żeby te szanse nie okazały się marne. 
~*~
Rano wszyscy stawiliśmy się w szpitalu, Zayn był zobaczyć się z Olivią, przebłagał doktora, my jednak nie mogliśmy. Po 20 minutach podszedł do nas lekarz. Każde z nas po kolei było badane. Po około godzinie było po wszystkim.
-Cóż, teraz trzeba czekać tylko na wyniki. -powiedział lekarz. 
-Ile to zajmie? -zapytałam.
-Kilka dni, miejmy nadzieję, że stan panny Brooke nie pogorszy się w tym czasie, zadzwonimy do pana, panie Malik. -powiedział kierując wzrok na Zayna po czym wrócił do mnie. -Bądźmy jak najlepszej myśli. 
~*~
-Louis gdzie jest moja bluzka?! -krzyknęłam zdenerwowana, Louis nocuje u mnie od kilku dni i jest strasznym bałaganiarzem. Własnych rzeczy nie mogę znaleźć. 
-Nie wiem.. -odpowiedział. 
-Taka fioletowa.. naprawdę nie wiesz? 
-No nie. 
-Wszystko przez ciebie gubię, posprzątałbyś a nie.. -powiedziałam zdenerowana. Louis objął mnie od tyłu i pocałował w szyję. Uspokoiłam się, ten chłopak wiedział co robić, żebym nie była zła. Punkt dla niego.
-Kupię ci nową. -powiedział. Zaśmiałam się.
-Idiota.
-I tak mnie kochasz! -krzyknął. 
-Wcale nie! -odpowiedziałam z uśmieszkiem na ustach.
-Jak to?! -krzyknął z zawodem na twarzy, wiedziałam, że się wygłupia. Zaczął gonić mnie po całym domu, próbowałam mu uciec. Pobiegłam na górę, najbliżej miałam do sypialni. Zamknęłam drzwi i starałam się trzymać klamkę, aby nie mógł ich otworzyć.
-I tak cię złapię! -powiedział. 
-Wcale nie! -krzyknęłam. W tym momencie klamka opadła, a drzwi otworzyły się. Louis wpadł do pokoju i podniósł mnie, położył mnie na łóżku i zaczął gilgotać. Nie mogłam opanować się od śmiechu, biłam go po rękach, ale był silniejszy. 
-No przestań, proszę! 
-Magiczne słowo?
-Przecież powiedziałam proszę! 
-Nie to.
-Kocham cię Louis! Proszę, puść mnie. -zaśmiał się zwycięsko i przestał mnie gilgotać, spojrzałam mu w oczy jeszcze szybko oddychając po naszej gonitwie. Pocałował mnie w usta, pocałunek zamieniał się w coś większego. Złapałam go za kark i przyciągnęłam do siebie. Zaczęłam rozpinać jego koszulę, w tym momencie ktoś zadzwonił do drzwi.
-Nie no naprawdę?! -krzyknął zawiedziony. Zaśmiałam się i wstałam z łóża biegnąc na dół. W drzwiach stał Zayn. 
-Dzwonili ze szpitala. Wyniki już są. -powiedział. Zawołałam Louisa i już po chwili byliśmy w drodze do szpitala. Na miejscu czekaliśmy na lekarza. Wszyscy byli strasznie zdenerwowani. 
-I co? -Zayn niemal krzyknął podchodząc do lekarza, który właśnie się pojawił. 
-Wyniki już są. -odparł.
-To wiemy, niech pan powie czy możemy ją uratować. -powiedział Zayn lekko rozdrażniony. 
-No więc, żadne z was nie może być dawcą... -powiedział. Zayn opuścił głowę. -Oprócz.. pana, panie Malik. -Zayn z powrotem na niego spojrzał.
-Naprawdę?! 
-Tak, może być pan dawcą. 
-Uratuje ją?!
-Tego jeszcze nie wiemy, trzeba.. 
-Mogę oddać szpik nawet teraz! -krzyknął zdeterminowany. Lekarz zabrał go do jakiegoś pomieszczenia, pielęgniarka powiedziała, żebyśmy wracali do domu. Jak coś się stanie, będą dzwonić. 
*Miesiąc później*
Wszyscy jesteśmy szczęśliwi. Zayn w ostatniej chwili uratował Olivię. Są teraz razem, a ja i Lou jesteśmy chyba najszczęśliwsi pod słońcem. Fanki nas zaakceptowały, tak jak Zayna i Olivię. W mediach jeszcze długo huczało o utracie pamięci Louisa, ale wszystko wraca do normy. Zapominamy o wszystkich złych rzeczach i skupiamy się na przyszłości. Na każdym kroku pokazujemy sobie jak nam na sobie zależy. 
***
Hej Wam. No więc, rozdziału nie było długo, bo jak napisałam, musi być przynajmniej 6, 7 komentarzy. Było 6, więc wzięłam się za pisanie, ale ktoś usunął swój komentarz i było jeszcze mniej. Straciłam wenę i nie miałam ochoty pisać. To już koniec tego opowiadania, nie miałam siły tego ciągnąć tym bardziej, że 1/4 ludzi, których powiadamiałam, komentowała to. Może mnie zrozumiecie lub nie. Liczę, że przynajmniej tu będą komentarze. Żegnam się teraz z wami.<3
a sie rozpisałam